
13 mar GONDOLA WENECKA
Kupię gondolę wenecką
Dzisiaj będzie post zupełnie inny niż zazwyczaj. Nie będzie peanów na cześć przepięknej Toskanii ani rajskiej Sycylii. Do napisania tego postu zainspirował mnie jeden klient z Polski. Podczas mojego ostatniego pobytu w Polsce zostałam zapytana, czy wsród wszystkich moich znajomości i aktywności jako „pośrednik od wszystkiego” nie mogłabym znaleźć gondoli. Takiej prawdziwej, weneckiej, może być używana, a nawet do remontu. Zdaje się, że chwileczkę przedtem poczęstowano mnie jabłkiem i mało co nie udławiłam się ogryzkiem. Co proszę??? Gondolę??? Okazało się, że klient ma restaurację i chciałby jako ozdobę postawić na sali taką odnowioną prawdziwą wenecką gondolę.
Poza oryginalnością takiego pytania i w ogóle pomysłu, coś w tym jest… Zainteresowałam się tematem, chociaż przez jakiś czas musiałam go zarzucić ze względu na stan zdrowia.
No i jak to zwykle bywa odkryłam nowy świat. Życie dlatego jest piękne, że jest różnorodne. Zafascynowana Toskanią i Sycylią zamknęłam się przez jakiś czas na inne jego przejawy. A tu proszę, otwiera się przede mną wilgotny zakątek makaroniarni, tajemnicza Wenecja i warsztaty szkutników produkujących te wdzięczne jednostki pływające.

Wspomnienia z gondolą w tle
Jak tradycja nakazuje, będzie dygresyjka. Jedną z luźnych myśli, które pojawiły się we mnie jeszcze za panieńskich czasów, kiedy to będąc młodą dzieweczką, nie mającą pojęcia o życiu, było takie małe chwilowe marzenie, czy wyobrażenie, że jak bym na przykład wyszła za mąż za Włocha (co, żeby to piorun spalił, akurat się spełniło – uważajcie o czym marzycie, bo może się spełnić!!!!), to pewnie w podróż poślubną pojedziemy do Wenecji, przejedziemy się gondolą, a gondolier będzie nam śpiewał „O sole mio”…
Ło matko bossssssko!….
To się nie spełniło, bo do Wenecji po ponad dwudziestu latach pobytu w makaroniarni jeszcze nie trafiłam, a i piosenka z Wenecją ma mało wspólnego, bo jest to raczej utwór z południa Włoch, z okolic Neapolu, czyli gdzie Rzym gdzie Krym… A w Wenecji gondolierzy śpiewają zupełnie co innego. I tylko teraz ta gondola mi się nagle i niespodziewanie objawiła w postaci nietuzinkowego życzenia klienta z Polski.
Kto i jak robi gondole – trochę historii

I cóż się okazuje? Gondola jako jednostka pływająca to cała kultura, historia i tradycja. Są przeróżne szkoły budowy gondoli. Każdy, z niewielu pozostałych szkutników ma swój, niepowtarzalny styl produkcji. Oczywiście taki stateczek nie może być zrobioy z plastiku i laminatów, bo to już by była profanacja profesjii i oraz produktu końcowego. Wszystko na pro mi wyszło…
Jak mniej więcej prezentuje się gondola, każdy wie. Któż w ciągu życia nie dostał od znajomego czy od rodziny kartki z podróży do Wenecji z widoczkiem na Canale Grande w tle, a na pierwszym planie gondola z gondolierem w trykociku w czarno białe paski… Sama taką posiadam jeszcze z odległych czasów, kiedy ktoś z mojej rodziny czy znajomych za głębokiej komuny wyrwał się na „zgniły zachód” i miał możność obejrzenia cudów weneckich.
W celu zdobycia odpowiedniego słownictwa, a także dla blogerskiej dokładności i z czystej ciekawości zajrzałam na polskie strony internetowe rozmaitych szkutników profesjonalnych i amatorów. Chciałam bowiem jak najlepiej oddać opis budowy gondoli, używając do tego odpowiednich słów. Ale tu też świat się przede mną otworzył, całkowicie mi obcy, niedostępny i przede wszystkim jakoś mało mnie pociągający. Zostawię więc w diabły profesjonalne słownictwo i będę operować tym co jest dostępne normalnym ludziom, co na oczy łódki nie widzieli. Jak śmiem podejrzewać większość moich czytelników jest zaznajomiona z takimi podstawowymi pojęciami z zakresu budowy jednostek pływających jak kadłub, dziób, rufa czy poszycie. No więc wracam do zasadniczego tematu.
Cechą charakterystyczną każdej gondoli jest fantazyjny dziób, rufa oraz zdobienia całego kadłuba. Wysoki dziób i takaż rufa są wykonane specjalnie, podobno w celu zapewnienia dobrej sterowności jednostką. Gondole są koloru czarnego. Żeby zobaczyć czym się maluje gondole musiałam zajrzeć do słownika, najpierw włoskiego, potem polskiego, a na koniec do wikipedii, bo kolejna ilość informacji mnie przytłoczyła. Proszę, pisząc swojego bloga sama się odchamiam… Okazuje się, że substancją która pokrywa gondole to wcale nie żadna badziewna farba a pak. W życiu o istnieniu czegoś takiego nie słyszałam i tu właśnie przyszła mi z pomocą wikipedia, informując, że jest to taka lepka, mazista substancja, pozostałość po produkcji smoły. W chemię się zagłębiać nie mam zamiaru. Dość powiedzieć, że właśnie tym pakiem się pokrywa kadłub gondoli, żeby był czarny, elegancki i błyszczący. Początkowo używało się tego tylko odrobinę, do uczelniania poszczególnych części gondoli, bo cała reszta była pokryta kosztowną materią z ozdobnymi wstawkami i złoceniami!!!! W przesadną dekoracyjność gondoli wtrącił się w roku 1609 senat wenecki wydając dekret przeciwko ostentacyjnemu pokazywaniu bogactwa. Krótko mówiąc, żeby gondole nie były zbytnio wypasione. Był to bowiem środek transportu wielkopański, używany w celach jak byśmy dzisiaj powiedzieli biznesowych oraz dla rozrywki.
Warsztaty szkutnicze tak zwane squero, to skanseny prawdziwej sztuki szkutniczej, umiejętności przekazywanej z dziada pradziada, szczycące się produkcją gondoli dla rodów królewskich, szlacheckich, a dzisiaj dla urzędu miasta, prefektury czy dla najbliższej jednostki karabinierów! Gotowe produkty nie moczą się wyłącznie na Canale Grande, ale są również eksportowane (ciekawe w jakim celu?) na inne kontynenty do innych krajów.
Dzisiaj warsztaty szkutnicze mają swoje strony internetowe i można tam przeczytać nie dosyć, że o historii gondoli jako takiej, ale także parę informacji na temat jakości gotowego poroduktu. I tu bierze się pod uwagę takie ciekawe parametry jak stabilność, sterowność, najazd na falę, równowagę, odporność na zużycie oraz formę i design… Żeby nie było, że jest to dłubanka z jednego pieńka, to okazuje się, że każdą cześć kadłuba wyrabia się z innego rodzaju drewna. Na przykład dąb na burty, wiąz na te takie poprzeczne deski, chyba wręgi się to nazywa, ale jako że mam awersję do profsjonalnego słownictwa, więc jak kto ekspert, to niech mnie poprawi.
Całość produkuje się rzemieślniczo, ręcznie dłubiąc w deskach. Czy wiecie że przy produkcji każdej gondoli bierze się pod uwagę również i wagę gondoliera który potem będzie właścicielem??? Gondola ma specyficzny kształt, gondolier na niej urzęduje niejako z tyłu, blisko rufy i faktycznie jego ciężar musi być jakoś zrównoważony…A co będzie jak gondolier wciągnie przed pracą michę makaronu? Turystów potopi???
Ponadto według życzenia zamawiającego wszelkie ozdoby i wykończenia gondoli mogą być żelazne czy z mosiądzu, figurki lub kwiatki, a zdobienia rufy i dzioba ze stali INOX lub aluminiowe.
A, i jeszcze jedno, też oryginalne i egzotyczne! W miejsce metrycznych jednostek długości stosuje się stopę wenecką, używaną w Wenecji od 1400 roku jako ponoć dużo wygodniejszą do określania wymiarów i proporcji każdej gondoli… Sprawdziłam. Jedna stopa wenecka to dzisiejsze 0,343 metra. Bardzo niewygodna jednostka!
Prawda,że wybitnie rozrywkowy temat?
Nieco bardziej poważny temat to przejażdżka gondolą po Canale Grande. Zabawa typowo turystyczna. Swoje kosztuje (około stu euro za czterdziestominutowy kurs), szczególnie jeśli jesteście we dwie, romantyczne sztuki. Ale za to potem jest co wnukom opowiadać, szczególnie jeśli trafi się na sympatycznego gondoliera, co sugestywnie i obrazowo będzie umiał przedstawić swoje miasto, ale także rzucić parę dykteryjek związanych ze swoim zajęciem. Tym bardziej, że jest to praca wymagająca specyficznych umiejętności. Kto się już przejechał gondolą to wie, jak fajnie się na chybotliwą łodkę wsiada i jak się z niej wysiada… Zresztą samemu trudno takim czymś manewrować. No i obecność gondoliera nadaje całej imprezce dodatkowego posmaczku.
Chyba nie będę więcej pisać, bo rozmawiałam właśnie z jednym szkutnikiem i okazuje się, że można zorganizować nawet wejście do warsztatu i obejrzeć jak się robi gondole. Kurczę, nie skorzystać grzech! Zatem będzie porządna relacja wraz ze zdjęciami z budowy gondoli! Dlatego kocham moją pracę!
Wszystkie zdjęcia pożyczone z netu, moje będą jak się tam wybiorę!