
12 sie KRÓTKIE WPROWADZENIE W TEMAT SIENY
O Sienie można bez końca, dlatego ja tylko tytułem wstępu opiszę to, co w
Sienie rzuca się w oczy jakoś najbardziej, a potem pewnie będę
sukcesywnie dodawać kolejne artykuły na ten temat.
Kto lubi
„podróżować” palcem po mapie, analogowo, lub bardziej nowocześnie –
pomarańczowym ludkiem z google maps wirtualnie przechadzać się ulicami
różnych miast, to niech sobie zobaczy dokładniej, co prowadzi do Sieny
od strony Florencji. Jedna odnoga autostrady nieodpłatnej!!!! Rano to
się tam jeszcze jakoś można dostać, ale jak się wraca… W gigantycznym
korku! Zderzak w zderzak, lusterko przy lusterku! I tak zawrotną
prędkością, że człowiek by na piechotę szybciej dolazł!
Ale za to
miasto wynagradza aż w nadmiarze te wszystkie tortury. Miasto jest
rewelacyjnie przygotowane parkingowo na najazd całych tabunów turystów.
Dojeżdża się tam w trudnych warunkach i ja za każdym razem trafiam tam
od innej strony, bo nie potrafię się w tej całej organizacji dojazdów i
parkingów zorientować (od czegoś w końcu jestem blondynką!) ale za to
potem uczta dla duszy!
No sami spójrzcie, że jest na czym oczko zawiesić:
Miasto
jest położone na samych wzgórkach. Uliczki prowadzą stromo pod górę, by
potem w pewnym miejscu spadać w dół na pysk. Do tego stopnia, że
zalęgło się we mnie przekonanie, że w takim garbatym mieście to w ogóle
siłownie są zbędne. Człowiek idzie na głupi spacerek i wraca do domu z
jęzorem jak krawat, schetany do nieprzytomności… I jakoś do niedawna
wydawało mi się to szalenie oryginalne i warte opisania, do czasu kiedy
niedawno na Sycylii poznałam parę miast, przy których Siena ze swoimi
pagórkami może się schować. Ale o tym oczywiście będzie w odpowiednim
temacie.
Spacer po mieście sobie mimo wszystko uskuteczniłam.
Zabytki zabytkami, pełna kultura pełną kulturą, a gacie za oknem suszą się swoją drogą. Co za ekshibicjonizm cholerny! Żadnej ochrony danych osobowych i najintymiejszych szczegółów życia!
Główny plac Sieny
to miejsce dosyć szczególne. Przez cały rok normalnie dostępny dla hord
turystów i tylko w sierpniu odbywa się tu COŚ.
Plac zostaje ogrodzony, cały posypany żółtym piaseczkiem…
Dygresyjka:
Jak
byłam mała, to dostałam na kolejne urodziny komplet kredek, nieco
większy niż tradycyjne komunistyczne 12 sztuk (kto jeszcze pamięta
komplet kredek TAKTYKA????). Sześćdziesiąt sztuk czeskej marki
Koh-i-noor powalało swoją urodą i specyficznym zapachem! No i między
innymi znajdowała się tam kredka o tajemniczej nazwie koloru „siena
palona”. Pomijam fakt, że czytałam to po polsku przez „eś”, ale całe
życie zastanawiałam się, co to za jakaś nazwa koloru??? Kolor sam w
sobie można by bliżej określić jako hm… rozwolnienie… I do tego ta
głupia nazwa!!!! I dopiero kilkanaście lat temu do mnie dotarło, jak
przeczytałam na opakowaniu kredek mojego dziecka nazwę tego samego
koloru po włosku: „terra di Siena bruciata”, czyli spalona ziemia
Sieny…
Koniec dygresyjki.
I to właśnie taką żółtą ziemią z okolic Sieny posypuje się cały plac, by mogła się na tym odbyć mordercza gonitwa koni i ludzi!
Całe
miasto jest podzielone na dzielnice, tzw „contrady” i każda contrada
wystawia do tego wyścigu swojego jeźdźca i swojego konia pod barwami
własnymi contrady. Bieg polega na tym, że wygrywa kto pierwszy obiegnie
ten plac ileś tam razy dookoła. Przy czym nie ma w tym żadnych reguł.
Jeździec może zlecieć, koń dobiegnie sam, to contrada wygrała. Koń nogi
połamie, jeździec się doczołga do mety, to contrada wygrała. Można się
walić po łbach (ludzkich i końskich), podstawiać haka, zwalać wzajemnie z
tych koni, wszelkie chwyty dozwolone! Niech się Hiszpania ze swoją
corridą schowa!
Wygrana contrada potem świętuje całą noc na
porozstawianych specjalnie w tym celu po całym osiedlu stołach. Koń, o
ile nie połamał nóg, to też w tym bierze udział. No cudo! Mówię Wam!
Oczywiście informacja o wygranej contradzie idzie w wieczornych
wiadomościach na cały kraj jako jedna z pierwszych, zdaje się że
przebijając w tym zakresie wieści z Bliskiego Wschodu! A wygrany
jeździec to bohater narodowy. Nie dziwię się… Biorąc pod uwagę ten
brak wszelkich zasad i że przebrnął przez to żywy!
Bez koni zaś plac prezentuje się w ten sposób:
Jak
widać plac jest wyłożony rudą cegłą. Od razu powiem, że latem na
takiej patelni można uświerknąć z gorąca. Między innymi dlatego piękna
fontanna jest oddzielona ozdobnym płotkiem od całości. I przede
wszystkim od turystów. Gdyby nie zapora, to dam sobie łeb uciąć, że
wszyscy by sobie w tym nogi moczyli. I zgadnijcie jaki kolor by ta woda
wtedy miała, co?
Zwróćcie uwagę, gdzie siedzi gołąb na drugim zdjęciu… Właśnie dlatego je cyknęłam!
Na razie tyle… O Sienie jeszcze będzie!